*Następnego
dnia*
Umówiłam
się z Laurą, Lily, Jace'em i Justin'em w kawiarni w pobliżu naszej
szkoły. Jest już 7.30 a ja dalej siedzę i czekam, aż której z
moich przyjaciół raczy przyjść.
-
Hej Bridget.
No
nareszcie! Laura i Lily podeszły do mojego stolika i usiadły na
miejscach z okropnym szuraniem krzeseł.
-
Po co kazałaś nam przyjść tu przed szkołą? - Zapytała Lily,
gdy już się usadowiła i ściągnęła swoją apaszkę. Ona ma
bzika na punkcie tych wszystkich szali, apaszek, chust. Zawsze ma
jakąś na sobie, nie ważne czy jest ciepło, czy zimno.
-
No więc... - Nie mam pojęcia jak mam im to powiedzieć. „No bo
spotkałam wczoraj Jace'a”. Uznają, że jestem chora psychicznie.
- Jace tak naprawdę nie umarł, a tylko kazał swoim rodzicom mi
powiedzieć, że tak jest. Przez cały ten czas był w szpitalu i po
prostu nie chciał, żebym widziała go w takim stanie jakim był.
Gdy
skończyłam mówić spojrzałam na dziewczyny, a ich miny mówiły
same za siebie.
-
Bridget dobrze się czujesz? - Laura przysunęła się bliżej mnie i
dotknęła mojego czoła. - Ludzie ona ma gorączkę.
-
Hahahaha! Bardzo śmieszne. - Powiedziałam sarkastycznie i
odepchnęłam jej rękę.
Czemu
one nie mogą mi tak po prostu uwierzyć.
-
Jak mi nie wierzycie to nie, ale on za chwilę tutaj przyjdzie.
Teraz
dziewczyny patrzyły na mnie jakbym miała jedno oko albo cztery
ręce.
Usłyszałam
odgłos otwieranych drzwi i spojrzałam w tamtym kierunku. Zauważyłam
Justin'a, a za nim Jace'a. O wilku mowa.
Laura
i Lily podążyły za moim wzrokiem i otworzyły ze zdumienia usta.
Patrzyły to na mnie to na chłopaków zmierzających do naszego
stolika.
-
Hej dziewczyny. - Jace stanął przed nami i rozpostarł ramiona.
Lily i Laura po prostu się na niego rzuciły. Ja i Justin zaczęliśmy
się śmiać, potem dołączył do nas Jace.
-
A ja to co. - Justin zrobił smutną minkę, a ja dałam mu całusa w
usta. - Teraz mi lepiej.
Siedzieliśmy
w kawiarni przez kolejne 20 minut, gadając o tym co Jace'a ominęło
przez te 4 lata. Dziewczyny z sądziły, że nie zmienił się ani
trochę. A ja już nie czułam się dziwnie w towarzystwie Justin'a i
Jace'a naraz.
Ale
dalej bolało mnie to, że nie jestem już z Jacem. Był on moim
pierwszym i prawdziwym chłopakiem. Mimo, że byliśmy jeszcze tylko
dziećmi, ale były to najlepsze chwilę w moim życiu. Każde
wspomnienie z nim związane jest piękne, magiczne. Przy nim czułam
się jak księżniczka, a on był moim księciem.
Tylko,
że teraz księciem jest Justin. Szalenie przystojnym, bardo
inteligentnym i obrzydliwie seksownym księciem.
ღღღ
Gdy
przekroczyliśmy drzwi wejściowe naszej szkoły spojrzenia
wszystkich uczniów były skierowane w naszą stronę. Nawet Kate
popatrzyła na mnie, Laurę i Lily z zazdrością. Cóż ona nigdy
nie będzie w towarzystwie dwóch tak przystojnych chłopaków naraz.
Może będzie, ale tylko przez jeden dzień, bo oni dostaną to co
chcą i pójdą sobie szukać kolejnej laski, którą mogą
przelecieć.
Wzięliśmy
z naszych szafek książki potrzebne nam na 3 pierwsze lekcje i
ruszyliśmy do klasy. Ja, Lily, Laura i Justin jesteśmy w tym samym
wieku i większość lekcji mamy razem, ale Jace jest od nas o rok
starszy i ma lekcję, gdzie indziej. Chcieliśmy go odprowadzić do
klasy, ale powiedział, że jeszcze pamięta jak jest zbudowana nasza
szkoła.
Przez
cały tydzień Jace był głównym źródłem plotek i westchnień w
całej szkole. Co chwilę jakaś dziewczyna kleiła się do niego,
ale on spławiał je jedną po drugiej.
Kiedyś
byłam tylko ja, Laura i Lily. A teraz mamy towarzystwo w postaci
dwóch boskich chłopaków. Z czego jeden należy do mnie.
*piątek*
-
Dziewczyny co powiedziecie na małe zakupy na urodziny Bridget? -
Zapytała Laura, gdy wychodziłyśmy ze szkoły po skończonych
lekcjach.
Dzisiaj
nareszcie kończę osiemnaście lat. Już jestem pełno letnia wobec
prawa.
Rano
dostałam od mamy śliczny srebrny naszyjnik. Wiem, że jest
oryginalny ze srebra, gdyż mam uczulenie na te wszystkie podróby.
Gdy założę na szyję takie byle co, po chwili robi mi się ona
cała czerwona.
-
Mi tam pasuje. - Lily klasnęła w dłonie i popchnęła mnie
szybciej w stronę swojego samochodu.
Po
około 10 minutach byłyśmy już na parkingu pod galerią. Kocham
chodzić na zakupy. Zapewne jak większość dziewczyn w moim wieku.
Poszłyśmy
z dziewczynami do naszego ulubionego sklepu. Oglądałyśmy wszystkie
ubrania z najnowszej kolekcji. Ja wybrałam 2 bluzki, czarne rurki i
sukienkę, spódnicę miała kremową z delikatnego materiału, a
górę czarną z wyciętym sercem na plecach. Była jednocześnie
urocza i seksowna. Tak jak lubię. Laura wzięła czerwone rurki w
czarną kratkę i czarną sukienkę z dłuższym tyłem. A Lily
jasnoróżową spódnicę, biały sweterek sięgający jej powyżej
pępka i błękitną sukienkę do kostek.
Spędziłyśmy
w przymierzalni chyba dobre półgodziny. Ubierałyśmy wszystko co
wpadło nam do rąk, robiłyśmy zdjęcia i śmiałyśmy się jak
nienormalne.
Poszłyśmy
do następnego sklepu po jakieś nowe buty pasujące nam do sukienek.
I tak spędziłyśmy kolejną godzinę.
-
Dziewczyny... co wy na to, żeby ubrać nasze sukienki teraz?
Zapytała
Lily, gdy już nasze zakupy były gotowe.
-
To świetny pomysł. - Ucieszyła się Laura i ruszyła do
najbliższej łazienki (oczywiście damskiej). Szybko się
przebrałyśmy i obejrzałyśmy w lustrze.
-
Wyglądamy ślicznie. - Powiedziałam spoglądając na moje
przyjaciółki. Nagle zadzwonił mój telefon i wyjęłam go z torby.
-
Halo? - Powiedziałam do słuchawki.
-
Bridget. To ja Jace. Przyjedź szybko do domu Justin'a. Przesuwaliśmy
meble i fotel spadł mu na rękę, chyba jest złamana, ale on nie
chce jechać do szpitala. Może ty go namówisz.
-
Dobra, już jadę. - Rzuciłam szybko do słuchawki i się
rozłączyłam.
Wyszłam
z łazienki ciągnąc dziewczyny za mną. Dalej jesteśmy w
sukienkach, ale już trudno.
Doszłyśmy
do samochodu, a ja kazałam Lily jechać do domu Justin'a.
-
Bridget, a powiesz nam w końcu co się stało? - Zapytała Laura,
gdy już wyjechałyśmy z parkingu.
Odetchnęłam
głęboko i na jednym tchu powiedziałam.
-
Justin'owi spadł fotel na rękę i prawdopodobnie jest złamana, a
on głup nie chce jechać do szpitala.
Lily
spojrzała na mnie w lusterku i przyśpieszyła widząc zgrozę na
mojej twarzy. Od wypadku Jace'a mam awers do takich typu rzeczy jak
złamanie lub skręcenie czegoś.
Gdy
tylko zaparkowałyśmy na podjeździe pod domem Justin'a, szybko
pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je z hukiem i weszłam do salonu, w
którym było strasznie ciemną. Nic nie widziałam, wszystkie rolety
były zaciągnięte. Usłyszałam jakieś szmery i szepty.
-
Niespodzianka! - Nagle zapaliło się światło i połowa mojej
szkoły stała w salonie Justin'a trzymając w ręce wielki
transparent z napisem „WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO BRIDGET”. Justin
podszedł do mnie, przytulił mnie i szepnął mi do ucha – prezent
ode mnie dostaniesz jak wszyscy już wyjdą.
********************************************************************
Jak
niektórym osobą obiecałam, że rozdział będzie w poniedziałek,
tak oto jest. Jestem z was ogromnie dumna, ponieważ przy ostatnim
rozdziale było 11 komentarzy. Jak na razie najwięcej. Jak myślicie
jaki prezent Justin ma dla Bridget?
Sex? ^^ albo pies xD
OdpowiedzUsuńŚwietne, opisz jej reakcję <3
OdpowiedzUsuńHahhaha sexisz się <3
OdpowiedzUsuńBoooski kocham ;*
OdpowiedzUsuńOMG <3 Czy ten prezent to , to co ja myślę <3 Awwww :* Kocham Twój Blog . Motyle , motyle i jeszcze raz motyle Awwww <3
OdpowiedzUsuńMiód, cukier i maliny *,*
OdpowiedzUsuńEj nie mogę się doczekać do następnego *,*
OdpowiedzUsuńjeju jaki świetny ! <3
OdpowiedzUsuń