Czasami nasze życie wydaje się idealne... Racja wydaje, ponieważ nigdy nie będzie idealne

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 17

*Następnego dnia*
Umówiłam się z Laurą, Lily, Jace'em i Justin'em w kawiarni w pobliżu naszej szkoły. Jest już 7.30 a ja dalej siedzę i czekam, aż której z moich przyjaciół raczy przyjść.
- Hej Bridget.
No nareszcie! Laura i Lily podeszły do mojego stolika i usiadły na miejscach z okropnym szuraniem krzeseł.
- Po co kazałaś nam przyjść tu przed szkołą? - Zapytała Lily, gdy już się usadowiła i ściągnęła swoją apaszkę. Ona ma bzika na punkcie tych wszystkich szali, apaszek, chust. Zawsze ma jakąś na sobie, nie ważne czy jest ciepło, czy zimno.
- No więc... - Nie mam pojęcia jak mam im to powiedzieć. „No bo spotkałam wczoraj Jace'a”. Uznają, że jestem chora psychicznie. - Jace tak naprawdę nie umarł, a tylko kazał swoim rodzicom mi powiedzieć, że tak jest. Przez cały ten czas był w szpitalu i po prostu nie chciał, żebym widziała go w takim stanie jakim był.
Gdy skończyłam mówić spojrzałam na dziewczyny, a ich miny mówiły same za siebie.
- Bridget dobrze się czujesz? - Laura przysunęła się bliżej mnie i dotknęła mojego czoła. - Ludzie ona ma gorączkę.
- Hahahaha! Bardzo śmieszne. - Powiedziałam sarkastycznie i odepchnęłam jej rękę.
Czemu one nie mogą mi tak po prostu uwierzyć.
- Jak mi nie wierzycie to nie, ale on za chwilę tutaj przyjdzie.
Teraz dziewczyny patrzyły na mnie jakbym miała jedno oko albo cztery ręce.
Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi i spojrzałam w tamtym kierunku. Zauważyłam Justin'a, a za nim Jace'a. O wilku mowa.
Laura i Lily podążyły za moim wzrokiem i otworzyły ze zdumienia usta. Patrzyły to na mnie to na chłopaków zmierzających do naszego stolika.
- Hej dziewczyny. - Jace stanął przed nami i rozpostarł ramiona. Lily i Laura po prostu się na niego rzuciły. Ja i Justin zaczęliśmy się śmiać, potem dołączył do nas Jace.
- A ja to co. - Justin zrobił smutną minkę, a ja dałam mu całusa w usta. - Teraz mi lepiej.

Siedzieliśmy w kawiarni przez kolejne 20 minut, gadając o tym co Jace'a ominęło przez te 4 lata. Dziewczyny z sądziły, że nie zmienił się ani trochę. A ja już nie czułam się dziwnie w towarzystwie Justin'a i Jace'a naraz.
Ale dalej bolało mnie to, że nie jestem już z Jacem. Był on moim pierwszym i prawdziwym chłopakiem. Mimo, że byliśmy jeszcze tylko dziećmi, ale były to najlepsze chwilę w moim życiu. Każde wspomnienie z nim związane jest piękne, magiczne. Przy nim czułam się jak księżniczka, a on był moim księciem.
Tylko, że teraz księciem jest Justin. Szalenie przystojnym, bardo inteligentnym i obrzydliwie seksownym księciem.

ღღღ

Gdy przekroczyliśmy drzwi wejściowe naszej szkoły spojrzenia wszystkich uczniów były skierowane w naszą stronę. Nawet Kate popatrzyła na mnie, Laurę i Lily z zazdrością. Cóż ona nigdy nie będzie w towarzystwie dwóch tak przystojnych chłopaków naraz. Może będzie, ale tylko przez jeden dzień, bo oni dostaną to co chcą i pójdą sobie szukać kolejnej laski, którą mogą przelecieć.

Wzięliśmy z naszych szafek książki potrzebne nam na 3 pierwsze lekcje i ruszyliśmy do klasy. Ja, Lily, Laura i Justin jesteśmy w tym samym wieku i większość lekcji mamy razem, ale Jace jest od nas o rok starszy i ma lekcję, gdzie indziej. Chcieliśmy go odprowadzić do klasy, ale powiedział, że jeszcze pamięta jak jest zbudowana nasza szkoła.

Przez cały tydzień Jace był głównym źródłem plotek i westchnień w całej szkole. Co chwilę jakaś dziewczyna kleiła się do niego, ale on spławiał je jedną po drugiej.
Kiedyś byłam tylko ja, Laura i Lily. A teraz mamy towarzystwo w postaci dwóch boskich chłopaków. Z czego jeden należy do mnie.

*piątek*

- Dziewczyny co powiedziecie na małe zakupy na urodziny Bridget? - Zapytała Laura, gdy wychodziłyśmy ze szkoły po skończonych lekcjach.
Dzisiaj nareszcie kończę osiemnaście lat. Już jestem pełno letnia wobec prawa.
Rano dostałam od mamy śliczny srebrny naszyjnik. Wiem, że jest oryginalny ze srebra, gdyż mam uczulenie na te wszystkie podróby. Gdy założę na szyję takie byle co, po chwili robi mi się ona cała czerwona.
- Mi tam pasuje. - Lily klasnęła w dłonie i popchnęła mnie szybciej w stronę swojego samochodu.
Po około 10 minutach byłyśmy już na parkingu pod galerią. Kocham chodzić na zakupy. Zapewne jak większość dziewczyn w moim wieku.
Poszłyśmy z dziewczynami do naszego ulubionego sklepu. Oglądałyśmy wszystkie ubrania z najnowszej kolekcji. Ja wybrałam 2 bluzki, czarne rurki i sukienkę, spódnicę miała kremową z delikatnego materiału, a górę czarną z wyciętym sercem na plecach. Była jednocześnie urocza i seksowna. Tak jak lubię. Laura wzięła czerwone rurki w czarną kratkę i czarną sukienkę z dłuższym tyłem. A Lily jasnoróżową spódnicę, biały sweterek sięgający jej powyżej pępka i błękitną sukienkę do kostek.
Spędziłyśmy w przymierzalni chyba dobre półgodziny. Ubierałyśmy wszystko co wpadło nam do rąk, robiłyśmy zdjęcia i śmiałyśmy się jak nienormalne.

Poszłyśmy do następnego sklepu po jakieś nowe buty pasujące nam do sukienek. I tak spędziłyśmy kolejną godzinę.
- Dziewczyny... co wy na to, żeby ubrać nasze sukienki teraz?
Zapytała Lily, gdy już nasze zakupy były gotowe.
- To świetny pomysł. - Ucieszyła się Laura i ruszyła do najbliższej łazienki (oczywiście damskiej). Szybko się przebrałyśmy i obejrzałyśmy w lustrze.
- Wyglądamy ślicznie. - Powiedziałam spoglądając na moje przyjaciółki. Nagle zadzwonił mój telefon i wyjęłam go z torby.
- Halo? - Powiedziałam do słuchawki.
- Bridget. To ja Jace. Przyjedź szybko do domu Justin'a. Przesuwaliśmy meble i fotel spadł mu na rękę, chyba jest złamana, ale on nie chce jechać do szpitala. Może ty go namówisz.
- Dobra, już jadę. - Rzuciłam szybko do słuchawki i się rozłączyłam.
Wyszłam z łazienki ciągnąc dziewczyny za mną. Dalej jesteśmy w sukienkach, ale już trudno.
Doszłyśmy do samochodu, a ja kazałam Lily jechać do domu Justin'a.
- Bridget, a powiesz nam w końcu co się stało? - Zapytała Laura, gdy już wyjechałyśmy z parkingu.
Odetchnęłam głęboko i na jednym tchu powiedziałam.
- Justin'owi spadł fotel na rękę i prawdopodobnie jest złamana, a on głup nie chce jechać do szpitala.
Lily spojrzała na mnie w lusterku i przyśpieszyła widząc zgrozę na mojej twarzy. Od wypadku Jace'a mam awers do takich typu rzeczy jak złamanie lub skręcenie czegoś.

Gdy tylko zaparkowałyśmy na podjeździe pod domem Justin'a, szybko pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je z hukiem i weszłam do salonu, w którym było strasznie ciemną. Nic nie widziałam, wszystkie rolety były zaciągnięte. Usłyszałam jakieś szmery i szepty.
- Niespodzianka! - Nagle zapaliło się światło i połowa mojej szkoły stała w salonie Justin'a trzymając w ręce wielki transparent z napisem „WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO BRIDGET”. Justin podszedł do mnie, przytulił mnie i szepnął mi do ucha – prezent ode mnie dostaniesz jak wszyscy już wyjdą.

********************************************************************
Jak niektórym osobą obiecałam, że rozdział będzie w poniedziałek, tak oto jest. Jestem z was ogromnie dumna, ponieważ przy ostatnim rozdziale było 11 komentarzy. Jak na razie najwięcej. Jak myślicie jaki prezent Justin ma dla Bridget?


8 komentarzy:

  1. Sex? ^^ albo pies xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne, opisz jej reakcję <3

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG <3 Czy ten prezent to , to co ja myślę <3 Awwww :* Kocham Twój Blog . Motyle , motyle i jeszcze raz motyle Awwww <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Miód, cukier i maliny *,*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej nie mogę się doczekać do następnego *,*

    OdpowiedzUsuń