Czasami nasze życie wydaje się idealne... Racja wydaje, ponieważ nigdy nie będzie idealne

poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 13

- Bridget. - Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Usiadłam na łóżku i momentalnie zakręciło mi się w głowie. Nie mam pojęcia ile wczoraj wypiłam, w ogóle nie pamiętam z wczorajszej nocy co się działo po tym jak Justin zszedł ze sceny. Oczywiście nasz pocałunek pamiętam, ale co się działo później to już nie.
Moja mama otworzyła drzwi i weszła do mojego pokoju.
- O nareszcie wstałaś, myślałam, że będziesz spała cały dzień.
- Co? A która jest godzina?
Sięgnęłam po mój telefon, który zawsze trzymam w nocy pod poduszką. Co? Już jest 16. O matko. I jeszcze jakieś 4 nieodebrane połączenia.
- Mamo? O której wczoraj wróciłam?
- Chyba o koło 5 rano. Mówiłaś, że ten Justin jest przystojny, ale nie sądziłam, że aż tak. - Moja mama uniosła teatralnie brwi i szturchnęła mnie lekko łokciem.
- Mamo!
Wzięłam moją poduszka, która leżała za mną i rzuciłam ją na moją mamę. Ona ją złapała i walnęła mnie nią w głowę. Nie ma to jak z rana bić się z mamą poduszkami. Boże co ja gadam. Z rana? Popołudniu raczej. Jak dobrze, że imprezy są w piątki, a nie w środku tygodnia. Bo wtedy przynajmniej raz w miesiącu nie byłoby mnie w jakiś dzień na lekcjach. Jak połowy szkoły.
- Dobra, koniec tego. Chcesz coś zjeść? Zrobiłam makaron z serem.
- Tak chętnie.
Moja mama uśmiechnęła się i wyszła z mojego pokoju. Czas się ogarnąć. Wyjęłam z szafy moje „ubrania domowe”, czyli czarne spodnie dresowe z krokiem i białą szeroką bluzkę. Ogólnie to ubieram się bardziej stylowo niż wygodnie, ale po domu to co innego. Po 15 minutach zeszłam na dół do kuchni, a już od progu przywitał mnie pyszny zapach ciepłego sera z cynamonem.
- Smacznego kochanie. Ja muszę wyjść, umówiłam się z Darren'em. Będę wieczorem.
Mama postawiła talerz z jedzeniem na stolę i wyszła z kuchni. Darren to chłopak mojej mamy. Spotykają się od jakiegoś roku, może trochę mniej. Wydaje się w porządku. Na szczęście nie mają jak na razie co do siebie poważniejszych planów.
Zjadłam mój makaron z serem i poszłam do swojego pokoju, zobaczyć kto próbował się do mnie dodzwonić. 2 nieodebrane połączenia od Laury, jedno od Lily i jedno od Justin'a. Ciekawe co oni chcą. Zadzwoniłam do Laury i Lily, chwilę z nimi porozmawiałam, dowiedziałam się, że podobno tańczyłyśmy wszystkie trzy wczoraj na stole. Chyba wolę nie wiedzieć co jeszcze się wczoraj wydarzyło. A potem zadzwoniłam do Justin'a. Na samą myśl o nim jakoś ciepło zrobiło mi się na sercu. Odebrał po kilku sygnałach.

- No cześć kochanie. - Usłyszałam jego ochrypły głos w słuchawce telefonu.
- Hej
- Jak nastrój po wczorajszej nocy?
- Nawet nie mów. Tak mnie głowa boli, że masakra. - Odruchowo złapałam się za głowę i usiadłam na łóżku.
- To trzeba było tyle nie pić. - Justin powiedział to takim tonem jakby był moim ojcem.
Wybuchnęłam śmiechem.
- Tak panie porządniś oczywiście. - Zasalutowałam ręką i dalej się śmiałam.
- Ej no weź!
- Nic nie będę brała.
- A ja mogę coś wziąć? - I znowu ten jego ochrypły, sexowny głos.
- A co chcesz wziąć?
- Ciebie.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nie mogę uwierzyć, że taki chłopak jak Justin jest moim chłopakiem. Tak już oficjalnie jesteśmy razem.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Poczekaj chwilę ktoś puka. - Powiedziałam do Justin'a.
Położyłam telefon na łóżku, a sama zeszłam na dół zobaczyć kto przyszedł. Otworzyłam drzwi, a w nich stała jakaś osoba. Nie wiedziałam kto to, ponieważ zasłaniał ją wielki pluszowy miś.
- Podoba się? - Ten głos poznam wszędzie. Justin położył misia na podłodze, a ja rzuciłam się mu na szyję. Chłopak pocałował mnie w czoło, a potem w usta. Motylki powracają. Gdy już oderwaliśmy się od siebie, wzięłam misia i zaprosiłam Justin'a do środka.
- To sama tak siedzisz?
- Już nie sama, mam ciebie. - Uśmiechnęłam się do Justin'a i poprowadziłam go na kanapę.
- Na kanapę, nie lepiej na łóżko? - Justin teatralnie uniósł brwi i uśmiechnął się szyderco.
- Boże faceci. - Potrząsnęłam głowa i usiadłam sama na kanapie.
Justin przez chwilę stał i patrzył się to na mnie, to na schody prowadzące na piętro, tym samym prowadzące do mojego pokoju. Czy on mówił serio? Boże z kim ja żyję na tym świecie.
- Justin nie. Nawet o tym nie myśl. - Pogroziłam mu palcem.
- Nie mogę nawet zobaczyć twojego pokoju? - Zrobił minę szczeniaczka i powoli szedł do schodów.
- Nie, nie możesz.
Tylko, że on mnie już nie słuchał. Biegiem pobiegł po schodach na górę. Zerwałam się z kanapy i pobiegłam za nim. Justin biegał i zaglądał do każdego pokoju. Wyglądał trochę jak taki mały, zwariowany chłopczyk, który szuka pokoju z grami i zabawkami. Gdy znalazł pokoju, którego szukał stanął w drzwiach, udawał, że ma w dłoniach lasso i rzuca je na mnie. Niby mnie złapał i ciągnie do siebie. Przez chwilę stałam i patrzyłam na niego jak na chorego psychicznie, ale potem zaczęłam iść w jego stronę. Justin złapał mnie w pasie, i przerzucił sobie przez ramię.
- Co ty wyprawiasz! Postaw mnie! - Krzyczałam i biłam go po plecach, ale on się tylko śmiał. Stanął przed moim łóżkiem i ostrożnie położył mnie na nim.
- Widzisz. Mówiłem, że lepiej na łóżku.
Powiedział to z uśmiechem na ustach i położył się obok mnie. Leżeliśmy w milczeniu i tylko patrzeliśmy sobie w oczy, ale po chwili Justin przysunął się do mnie i pocałował mnie w usta. Najpierw delikatnie, potem trochę mocniej. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, chcąc abym dała mu dostęp, ale nic nie przychodzi łatwo. Justin jedną rękę dał na mój brzuch, potem drugą dał w to samo miejsce, a po chwili zaczął mnie łaskotać.
- Justin przestań, proszę! - Krzyczałam ile sił w płucach i próbowałam go odepchnąć. Ale on zamiast mnie puścić położył się na mnie.
- Musisz mnie przekupić kochanie.
- Jesteś w moim domu, bez pozwolenia wszedłeś sobie do mojego pokoju teraz mnie łaskoczesz i ja mam cię jeszcze przekupić, żebyś przestał.
Justin przestał mnie łaskotać, ale dalej leżał na mnie. Tylko, że teraz jego ręce delikatnie gładziły po mojej skórze, a ja czułam przyjemne drgawki w każdym centymetrze moje ciała. Nachylił się tak, że nasze czoła się stykały, ale usta było od siebie oddalone o kilka milimetrów.
- Wiesz, że jesteś piękna. - Justin powiedział to tak cicho jakby się bał, że to usłyszę.
Lekko się zarumieniłam i opuściłam wzrok. Patrzyłam na jego wisiorek na szyi, wcześniej go nie zauważyłam. Ciekawe skąd go ma.
- Dziękuję. - Powiedziałam tak samo cicho jak on. I pocałowałam go w usta. Tym razem nie droczyłam się z nim tylko pozwalałam się całować. Każdy jego pocałunek jest inny, lecz każdy pełny pasji i miłości.
- Kocham cię. - Szepnęłam mu do ucha.

**************************************************************

Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Codziennie jest ponad 100 wyświetleń. Szkoda, tylko że większość osób nie komentuje. Ale i tak jestem taka szczęśliwa, że o matko. ;D Mam jeszcze tylko jedno pytanie, czy ktoś potrafi zrobić zwiastun? Jeśli tak to proszę o kontakt na ask lub na facebook. Dziękuję za uwagę <3


sobota, 29 marca 2014

Rozdział 12




Justin mnie zauważył i puścił do mnie oczko. Po czym wziął gitarę do ręki, uśmiechnął się od ucha do ucha i zaczął grać. Już po pierwszych dźwiękach wiedziałam, że będzie to coś wyjątkowego. Justin ma naprawdę piękny głos. Wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć, chłopcy patrzyli na niego z zazdrości. A ja nie zwracałam na nic innego uwagi, tylko na jego palce przesuwające po strunach gitary, usta wydające z siebie idealne dźwięki i na jego twarz, robiącą różne śmieszne grymasy, ale pokazujące ile serca wkłada w to co robi. Nie znam tej piosenki, którą śpiewa, ale jedno zdanie utknęło mi w pamięci „as long as you love me” - tak długo jak mnie kochasz. Wszyscy śpiewali razem z nim, nawet ja. Nigdy nie śpiewałam publicznie, moi znajomi mówią, że mam ładny głos, ale jak mam gdzieś zaśpiewać to nie potrafię. Boję się. Ale teraz czuję, że mogłabym stanąć tam na scenie i śpiewać ile sił w płucach razem z Justin'em.
- Ej to serio Justin? - Usłyszałam cichy głos Lily przy moim uchu.
- Tak, no przecież go widzisz. - Powiedziała trochę głośniej Laura. - I śpiewa dla Bridget.
Jednym uchę słuchałam rozmowy moich przyjaciółek, a drugi Justin'a. Nie potrafiłam skupić się na prawdziwym świecie. Był tylko magiczny sen, w którym byłam ja i on, i nikt więcej.
Gdy piosenka dobiegła końca wszyscy zaczęli klaska ile mogli i krzyczeć „bis”. Ale Justin wstał z krzesła, ukłonił się i zniknął ze sceny. Chciałam iść za nim ale tłum osób mi na to nie pozwolił.
Usiadłyśmy z dziewczynami przy barze i postanowiłyśmy poczekać. Co chwilę jakiś obleśny facet się do nas kleił. Bożę z kąd się tacy biorą. Ktoś złapał mnie za ramię. Pewnie kolejny napalony pijak.
- Spadaj koleś nie pójdę z tobą na zaplecze. - Krzyknęłam przez ramię nawet się nie obracając.
- A na parkiet ze mną pójdziesz. - Usłyszałam słodki głos przy moim uchu. Szybko się obróciłam i cała zaczerwieniłam.
- Justin! Przepraszam, ale co chwilę ktoś coś od nas chcę.
Chłopak się zaśmiał, odsunął się i lekko się ukłonił.
- Mogę prosić do tańca?
Wyprostowałam się i również lekko się ukłoniłam, powstrzymując śmiech.
- Oczywiście.
Tańczyłam z Justin'em tak samo jak chwilę wcześniej z kilkoma chłopakami, ale przy żadnym nie czułam się tak jak przy nim. Jego dotyk wywoływał na mojej skórze dziwne drgawki, każde miejsce, które dotknął robiło się momentalnie gorące. Żołądek skręcał mi się w każdym kierunku, a moje serce waliło tak jakby miało za chwilę wyskoczyć. Czułam na sobie przenikliwe spojrzenie jego ślicznych czekoladowych oczu. To przez nie się w nim zakochałam. Tak zakochałam. Kocham go całym moim wariującym sercem. Na samo jego imię w moim brzuchu fruwa całe stado motyli.
Stałam tyłem do Justina, a on obejmował mnie w pasie. Co chwilę zjeżdżałam w dół, a jego ręce szły w górę po moim ciele. Moje hormonu buzowały, jego pewnie też, czułam to, że on pragnie mnie tak samo jak ja jego. Justin obrócił mnie do siebie przodem, powoli i namiętnie zaczął całować moją szyję, dochodząc potem do ucha i na koniec po policzku powoli do ust. Całował tak jak jeszcze nikt inny, z pragnieniem, miłością, pożądaniem. Jedną ręką przytrzymywał mój podbródek, a drugą jeździł po moim brzuchu i plecach. Czułam, że za chwilę się roztopię. Jego usta mocniej naparły na moje i nie wiem kiedy zaczęłam się cofać. Lecz chyba o to chodziło Justin'owi. Oparłam się plecami o ścianę, odchylając głowę do tyłu dając mu do zrozumienia, że moja szyja też pragnie jego ust. Chciałabym, żeby ta chwila nie miała końca, ale Justin odsunął się ode mnie popatrzył mi w oczy i ostatni raz pocałował w usta.
- Zostawmy jeszcze coś na jutro. - Szepnął mi sexownie do ucha.

**********************************************************************

Dziękuję wszystkim, którzy to czytają, jesteście niesamowici. Ten rozdział dedykuję, mojej przyjaciółce, która kocha trochę więcej sexi akcji w blogach, książkach czy filmach. Tylko, że to jeszcze nie wszystko co mam w rękawie. Dopiero teraz zrobi się ciekawie <3  

piątek, 28 marca 2014

Rozdział 11

Gdy dziewczyny już wyszły z mojego domu, było chyba po jedenastej. Więc od razu wzięłam pidżamę i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Cały czas myślałam o tym jak to będzie na tej imprezie. Ja i Justin będziemy tańczyć blisko siebie. On będzie mi szeptał czułe słówka do ucha. Raz się pocałujemy i wrócimy do domu.
Tak na pewno nie będzie, nie pozwolę na to... Chce ten wieczór zapamiętać do końca życia.
Przez całą noc nie umiałam zasnąć. Wciąż wymyślałam jakieś nowe wersje co mogę zrobić, co on może zrobić, czy ktoś inny może nam przerwać.
Dopiero gdzieś o koło trzeciej w nocy zasnęłam. Cztery godziny snu, jutro będzie bardzo męczący dzień.

***

- Nie mogę się już doczekać! - Pisnęłam radośnie Lily.
Siedziałyśmy w stołówce podczas przerwy obiadowej. Już tylko 3 lekcje, a potem do domu i szykujemy się do Pandemonium. Tylko niepokoiła mnie jedna rzecz, że nie widziałam dzisiaj Justin'a w szkole. Wypytałam o niego chyba wszystkie znane mi osoby w szkole, ale nikt nie wie czemu go nie ma.
- No ja też. - Uśmiechnęła się Laura.
- Pewnie wyrwiemy jakieś mega ciacha.
- No my dwie na pewno. A Bridget już ma jednego boskiego chłopaka, i to nie tylko na imprezę. - Laura szturchnęła mnie lekko łokciem i uśmiechnęła się znacząco.
- Co masz na myśli. - Popatrzyłam na nią i uniosłam jedną brew udając, że nie wiem o czym ona mówi.
- Chodzi mi o to, że Justin będzie twój nie tylko przez jedną noc, ale przez kolejne następne.
- Tylko wiesz, nie daj z siebie wszystkiego pierwszej nocy, tylko zostaw sobie kilka asów w rękawie, żeby kolejne noce były jeszcze ciekawsze. - Lily powiedziała to takim spokojnym głosem jakby było to coś oczywistego. A mnie opadła szczęka.
- Boże z kim ja się zadaję. - Potrząsnęłam głową i oparłam ją o stolik przy którym siedziałyśmy.
- No co? Myślałam, że jak nam wczoraj mówiłaś, że chcesz zapamiętać tę noc do końca życia, to masz zamiar stracić dziewictwo. Bo taki chłopak jak Justin to zdarza się jeden na milion.
- Czy wy zawsze myślicie tylko o jednym? - Podniosłam głowę i spojrzałam raz na jedną moją przyjaciółkę, raz na drugą. Przez to, że są ona tak bardzo nie normalne i pozytywnie jebnięte uwielbiam spędzać z nimi czas.
- Tak to już jest, gdy ma się 17 lat.

***
- Mamo! Chodź tutaj!
Stałam na środku pokoju, wokół mnie były całe stosy ubrań, a ja nie wiedziałam co na siebie włożyć.
- Co się stało? Ktoś się włamał?
Moja mama wbiegła pędem do mojego pokoju i gdy tylko zobaczyła moje ubrania na ziemi już wiedziała o co mi chodzi.
- Oj kochanie. Tobie to trzeba by podpisać każdą półkę na co są dane ubrania. Te do szkoły, te jak gdzieś wychodzisz, te na imprezy, a te na święta. - Mama zaczęła zbierać i przeglądać ubrania, a ja dalej stałam w tym samym miejscu.
- A ta sukienka? Przecież niedawno ją kupiłaś, specjalnie na imprezę. - Trzymała w ręce tą czarną mini, którą kupiłam kilka dni temu.
- Nie bo w niej Justin mnie już widział. To musi być coś co powali go z nóg. Coś nieziemskiego, coś w czym będę wyglądać sexy.
Moja mama się zaśmiała i gestem dłoni pokazała, żebym poszła za nią. Weszłyśmy na strych. Zawszę jak byłam mała to, to było moje ulubione miejsce zabaw, do czasu gdy obejrzałam z rodzicami mój pierwszy horror w wieku 8 lat. Nigdy więcej nie weszłam na strych.
Mama podeszła do ogromnej skrzyni i otworzyła ją. Kupka kurzu uniosła się w powietrzu, i wciągnęłam ją nosem, zaczęłam kaszleć i się krztusić. Lecz gdy zobaczyłam to co mama wyciągła ze skrzyni to nawet kaszel ustał, a mnie brakło powietrza. To będzie idealne.

***
Z takimi ciuchami to mogę iść nawet na koniec świata. Moja mama dała mi czarne skórzane spodnie, trochę wyglądające jak nogi robota, coś podobnego do marynarki pomieszanej ze skórzaną kurką, białą bluzkę z odkrytym brzuchem, a do tego buty na obcasie i platformie, całe czarne z futerkiem u góry i srebrną bransoletkę, z kolczykami do kompletu, szary kapelusz jak od Michael'a Jackson'a i srebrną torebkę. Nie mam pojęcia skąd moja mama ma te ubrania, ale jeśli ma ich więcej to nie muszę tego wiedzieć. Jestem umówiona z dziewczynami, że przyjadą po mnie o 21.30, więc mam jeszcze 20 minut na zrobienie makijażu. Po prostu zrobię sobie kreski eyeliner'em, wytuszuję rzęsy i pomaluję usta na czerwono.
10 minut i gotowe.
Zeszłam na dół do salonu, w którym siedziała moja mama i czekałam na jej reakcję.
- Wyglądasz... Pięknie. Moja kochana córeczka. Masz urodę po mamusi.
- Mamo. Nie jestem już dzieckiem. - Pisnęłam lekko. Nienawidzę jak moja mama tak mówi.
- Przepraszam, zawsze zapominam, że jesteś już dorosła. - Moja mama się uśmiechnęłam i podeszła do mnie mnie przytulić. - Masz się dobrze bawić. Smutnej nie wpuszczę cię do domu.
W tym samym czasie usłyszałam jak jakieś auto podjeżdża pod nasz dom.
- O już są. Pa mamo, kocham cię.

***

Pandemonium, najlepszy klub w całym Nowym Jorku. Wszyscy chcą tu przyjść, ale tylko nieliczni są wpuszczani. Na szczęście my mamy znajomości. Po co stać w kolejce, wystarczy, że podejdziesz do ochroniarza powiesz, że nazywasz się Laura Clark to od razu cię wpuszczą. No tak, tylko mały problem, to taki, że musisz być Laurą. Ponieważ ją w tym mieście zna każdy, a to dlatego, że jej tata jest jednym z największych biznesmenów w Ameryce. I każdy chcę się z nią przyjaźnić, ja Laurę znam odkąd skończyłyśmy 7 lat, tak samo jak Lily, więc nikt mi nie może wmówić, że zadaję się z nią tylko dlatego, że jest bogata. Bo większość siedmioletnich dziewczynek, nie obchodzi, czy twoja koleżanka jest bogata, czy nie.
- No to zaczynamy imprezę. - Lily uśmiechnęła się szyderco, uniosła głowę i ruszyła na główny parkiet.
Nie mam pojęcia, gdzie jest Justin, i czy w ogóle tutaj jest, ale sam ten nastrój panujący w środku sprawia, że jeśli nie przyjdzie i tak będzie to najlepsza noc w moim życiu. Wszystkie trzy zaczęłyśmy tańczyć na środku parkietu i jakiś chłopak się do nas dołączył, a potem jeszcze jeden i następny. Tak, że każda z nas miała partnera do tańca, tylko, że tutaj ten taniec, ani trochę nie jest cenzuralny.
Zanim się obejrzałam, to wypiłam już chyba ze trzy drinki, tańczyłam już chyba z połową chłopaków na imprezie. A Justin'a dalej nie ma. Już zaczynałam myśleć, że nie przyjdzie, a dziewczyny cały czas powtarzały, że po prostu się spóźnia, no bo nie umówiliśmy się na dokładną godzinę. Ale jakoś nie przekonywały mnie.
Nagle DJ wyłączył muzykę i mężczyzna stanął na małej scenie i ogłosił, że ma niespodziankę dla wszystkich dzisiejszych imprezowiczów, kilka osób buczało, że ma zejść ze sceny i mają już włączyć muzykę, ale on mówił dalej. Powiedział coś, że wystąpi jakaś przyszła gwiazda, pomyślałam sobie o jakieś dziewczynie wyglądającej jak lalka barbie z toną tapety na twarzy. Ale na scenę wszedł chłopak, miał na głowie kaptur i gitarę w ręce. Usiadł na stołku, poprawił gitarę i ściągnął kaptur.
- Ta piosenka będzie, dla pewnej wyjątkowej osoby, która jest wśród was. -
Powiedział do mikrofonu. A ja przepchałam się do samej sceny. Musiałam zobaczyć go z bliska. Ponieważ nie wierzyłam własnym oczom.
Na scenie siedział Justin, ten sam, który uratował mnie przed Scooter'em, który zabrał mnie na plaże, ten sam który mnie pocałował.


piątek, 7 marca 2014

Rozdział 10


- Ale dzisiaj dowaliłaś Scooter'owi – Lily uśmiechnięta od ucha do ucha, siedziała na moim fioletowym fotelu na środku pokoju.
Zrobiłyśmy sobie dzisiaj babski wieczór – ja, Lily i Laura. Ponieważ mam jak to, ujęły dziewczyny, najfajniejszą mamę z nas wszystkich, nasze spotkania są zwykle u mnie. Dużo osób zawsze mówi, że moja mama jest taka wyluzowana, że na tak wiele mi pozwala i w ogóle. Jak jej powiedziałam o moim dzisiejszym planie załatwienia Scooter'a i jego realizacji powiedziała, że w końcu po kimś musiałam to odziedziczyć.
- No to było mega – Laura patrzyła na mnie z zachwytem.
- Przecież to nic takiego. Po prostu ktoś musiał sprowadzić go na ziemię.
Już jestem ciekawa co będzie jutro w szkole. Mam nadzieję, że Scooter żartował z tym, że ja jeszcze tego pożałuje.
- No dobra koniec tematu. Słyszałyście o piątkowej imprezie w Pandemonium? - Gdy tylko Laura mówi o jakiejkolwiek imprezie, to świecą się jej oczy jak iskierki.
- No słyszałam. Ale chyba nie zamierzasz tam iść ? - Lily czasami zachowuje się najgorzej z nas, a czasami ma tak, że jest grzeczną dziewczynką nie łamiącą zasady.
- Czemu nie? Przecież tam są najlepsze imprezy. - Ja uwielbiam chodzić na imprezy, żadnej nie przegapie.
- I najlepsze ciacha. - Dodała Laura figlarnie unosząc brew.
- No Lily chodź z nami. - Uśmiechnęłam się do mojej przyjaciółki. Oby się zgodziła, bo nienawidzę jak idziemy na jakąś imprezę we dwie a nie trzy.
- No nie wiem.
- Lily! Jak ty tak możesz się zastanawiać czy iść z nami do Pandemonium.? - Laura wstała ze swojego miejsca podeszła do Lily i potrząsnęła nią. Ja wybuchłam śmiechem tak samo jak Lily, ale Laura chyba mówiła poważnie, wyglądała tak jakby miała za chwilę rozszarpać Lily.
- Dobra idę z wami na imprezę.
- No i na taką odpowiedź liczyłam. - Ponura twarz Laury wróciła do swojego normalnego wyglądu.
- A może Bridget zaprosisz Justin'a, żeby poszedł z nami.
- Co? Po co Justin? Przecież potrafimy się bawić bez chłopaków. - No może trochę chcę, żeby Justin przyszedł, ale o tym nikt nie musi wiedzieć.
- Jak nie ty to my go zaprosimy. I to z twojego telefonu. - Laura pomachała mi moim telefonem przed twarzą, i pobiegła na drugi koniec pokoju. Już biegłam za nią, ale Lily mi przeszkodziła.
- No szybciej Laura!
- Nie Laura nie rób tego!
Wyminęłam Lily i skoczyłam prosto na Laurę, ale ta zrobiła unik i uciekła przede mną. I tak przez kolejne 10 minut goniłyśmy się po moim pokoju. Tylko najbardziej zastanawia mnie, co ona tak długo pisze ten sms.
- Już! - Wykrzyknęła Laura, stając na środku pokoju. - Teraz już nie możesz mu odmówić.
- Pokaż co ty tam napisałaś. - Wyrwałam jej telefon z ręki i weszłam na wiadomości.

Hej Justin :) Ponieważ w piątek jest impreza w Pandemonium i zastanawiam się czy nie chcesz iść ze mną na tą imprezę?”

- Wow, ale to jest pełne romantyzmu. - Powiedziałam sarkastycznie.
- Chcesz to mogę napisać drugiego sms'a. Kochany Justin'ie, chciałam się ciebie zapytać czy nie masz ochoty iść jako mój towarzysz na imprezę do Miejskiego Klubu Pandemonium. Twoja jedyna Bridget.
- Zgaduję jaka by była reakcja Justin'a na taką wiadomość. „ Bridget czy ty coś piłaś”?
Dryyyyń
- Odpisał pokazuj!
Laura i Lily rzuciły się na mnie a ja już odczytywałam wiadomość.

Hej Bridget ;) Tak wiem słyszałem od kumpli o tej imprezie, ale jakoś nie miałem ochoty iść. Ale takiej uroczej dziewczynie nie mogę odmówić.”

Ja, Lily i Laura w tej samej chwili krzyknęłyśmy na cały głos. Tak, że aż moja mama wpadła do mojego pokoju.
- Czy wszystko w porządku?
- Taak – Krzyknęłam trochę ciszej i uśmiechnęłam się do mojej mamy.
- W najlepszym. - Laura również próbowała trochę opanować emocję.
- Okey. Wołajcie jak będziecie czegoś potrzebować. - Powiedziała moja mama i wyszła.
Chwila spokoju, a potem znowu nasze niepohamowane szczęście.
- Napisz coś do niego. - Zaproponowała Lily.
- Ale co?
-No nie wiem może „co robisz?”
- Ale to takie zwyczajne. Może coś ciekawszego?
- To może podziękuj? Przecież nazwał cię uroczą.

To bardzo się cieszę ;) I dziękuję za uroczą”

- Szczęśliwe? - Popatrzyłam na dziewczyny, a one uniosły kciuki do góry.
- Hahahahha kocham was. - Mocno je przytuliłam, i siedziałyśmy tak dopóki nie zabrzęczał mój telefon.

Za to nie trzeba dziękować ;* Do zobaczenia jutro księżniczko”




************************************************************************

No to tak, jestem bardzo zawiedziona ponieważ czasami wchodzę i przez cały dzień jest zero wyświetleń ;c Wiem, że ten rozdział miał być wcześniej, ale nie miałam czasu a teraz jestem chora i cały następny tydzień siedzę w domu więc jeśli mi się uda to może będą 2 kolejne rozdziały trochę szybciej ;) A i jeszcze proszę o to aby pod tym rozdziałem było minimum 7 lub 8 komentarzy. 
Dziękuję za uwagę ;**