Gdy
dziewczyny już wyszły z mojego domu, było chyba po jedenastej.
Więc od razu wzięłam pidżamę i poszłam do łazienki wziąć
szybki prysznic. Cały czas myślałam o tym jak to będzie na tej
imprezie. Ja i Justin będziemy tańczyć blisko siebie. On będzie
mi szeptał czułe słówka do ucha. Raz się pocałujemy i wrócimy
do domu.
Tak
na pewno nie będzie, nie pozwolę na to... Chce ten wieczór
zapamiętać do końca życia.
Przez
całą noc nie umiałam zasnąć. Wciąż wymyślałam jakieś nowe
wersje co mogę zrobić, co on może zrobić, czy ktoś inny może
nam przerwać.
Dopiero
gdzieś o koło trzeciej w nocy zasnęłam. Cztery godziny snu, jutro
będzie bardzo męczący dzień.
***
-
Nie mogę się już doczekać! - Pisnęłam radośnie Lily.
Siedziałyśmy
w stołówce podczas przerwy obiadowej. Już tylko 3 lekcje, a potem
do domu i szykujemy się do Pandemonium. Tylko niepokoiła mnie jedna
rzecz, że nie widziałam dzisiaj Justin'a w szkole. Wypytałam o
niego chyba wszystkie znane mi osoby w szkole, ale nikt nie wie czemu
go nie ma.
-
No ja też. - Uśmiechnęła się Laura.
-
Pewnie wyrwiemy jakieś mega ciacha.
-
No my dwie na pewno. A Bridget już ma jednego boskiego chłopaka, i
to nie tylko na imprezę. - Laura szturchnęła mnie lekko łokciem i
uśmiechnęła się znacząco.
-
Co masz na myśli. - Popatrzyłam na nią i uniosłam jedną brew
udając, że nie wiem o czym ona mówi.
-
Chodzi mi o to, że Justin będzie twój nie tylko przez jedną noc,
ale przez kolejne następne.
-
Tylko wiesz, nie daj z siebie wszystkiego pierwszej nocy, tylko
zostaw sobie kilka asów w rękawie, żeby kolejne noce były jeszcze
ciekawsze. - Lily powiedziała to takim spokojnym głosem jakby było
to coś oczywistego. A mnie opadła szczęka.
-
Boże z kim ja się zadaję. - Potrząsnęłam głową i oparłam ją
o stolik przy którym siedziałyśmy.
-
No co? Myślałam, że jak nam wczoraj mówiłaś, że chcesz
zapamiętać tę noc do końca życia, to masz zamiar stracić
dziewictwo. Bo taki chłopak jak Justin to zdarza się jeden na
milion.
-
Czy wy zawsze myślicie tylko o jednym? - Podniosłam głowę i
spojrzałam raz na jedną moją przyjaciółkę, raz na drugą. Przez
to, że są ona tak bardzo nie normalne i pozytywnie jebnięte
uwielbiam spędzać z nimi czas.
-
Tak to już jest, gdy ma się 17 lat.
***
-
Mamo! Chodź tutaj!
Stałam
na środku pokoju, wokół mnie były całe stosy ubrań, a ja nie
wiedziałam co na siebie włożyć.
-
Co się stało? Ktoś się włamał?
Moja
mama wbiegła pędem do mojego pokoju i gdy tylko zobaczyła moje
ubrania na ziemi już wiedziała o co mi chodzi.
-
Oj kochanie. Tobie to trzeba by podpisać każdą półkę na co są
dane ubrania. Te do szkoły, te jak gdzieś wychodzisz, te na
imprezy, a te na święta. - Mama zaczęła zbierać i przeglądać
ubrania, a ja dalej stałam w tym samym miejscu.
-
A ta sukienka? Przecież niedawno ją kupiłaś, specjalnie na
imprezę. - Trzymała w ręce tą czarną mini, którą kupiłam
kilka dni temu.
-
Nie bo w niej Justin mnie już widział. To musi być coś co powali
go z nóg. Coś nieziemskiego, coś w czym będę wyglądać sexy.
Moja
mama się zaśmiała i gestem dłoni pokazała, żebym poszła za
nią. Weszłyśmy na strych. Zawszę jak byłam mała to, to było
moje ulubione miejsce zabaw, do czasu gdy obejrzałam z rodzicami mój
pierwszy horror w wieku 8 lat. Nigdy więcej nie weszłam na strych.
Mama
podeszła do ogromnej skrzyni i otworzyła ją. Kupka kurzu uniosła
się w powietrzu, i wciągnęłam ją nosem, zaczęłam kaszleć i
się krztusić. Lecz gdy zobaczyłam to co mama wyciągła ze skrzyni
to nawet kaszel ustał, a mnie brakło powietrza. To będzie idealne.
***
Z
takimi ciuchami to mogę iść nawet na koniec świata. Moja mama
dała mi czarne skórzane spodnie, trochę wyglądające jak nogi
robota, coś podobnego do marynarki pomieszanej ze skórzaną kurką,
białą bluzkę z odkrytym brzuchem, a do tego buty na obcasie i
platformie, całe czarne z futerkiem u góry i srebrną bransoletkę,
z kolczykami do kompletu, szary kapelusz jak od Michael'a Jackson'a i
srebrną torebkę. Nie mam pojęcia skąd moja mama ma te ubrania,
ale jeśli ma ich więcej to nie muszę tego wiedzieć. Jestem
umówiona z dziewczynami, że przyjadą po mnie o 21.30, więc mam
jeszcze 20 minut na zrobienie makijażu. Po prostu zrobię sobie
kreski eyeliner'em, wytuszuję rzęsy i pomaluję usta na czerwono.
10
minut i gotowe.
Zeszłam
na dół do salonu, w którym siedziała moja mama i czekałam na jej
reakcję.
-
Wyglądasz... Pięknie. Moja kochana córeczka. Masz urodę po
mamusi.
-
Mamo. Nie jestem już dzieckiem. - Pisnęłam lekko. Nienawidzę jak
moja mama tak mówi.
-
Przepraszam, zawsze zapominam, że jesteś już dorosła. - Moja mama
się uśmiechnęłam i podeszła do mnie mnie przytulić. - Masz się
dobrze bawić. Smutnej nie wpuszczę cię do domu.
W
tym samym czasie usłyszałam jak jakieś auto podjeżdża pod nasz
dom.
-
O już są. Pa mamo, kocham cię.
***
Pandemonium,
najlepszy klub w całym Nowym Jorku. Wszyscy chcą tu przyjść, ale
tylko nieliczni są wpuszczani. Na szczęście my mamy znajomości.
Po co stać w kolejce, wystarczy, że podejdziesz do ochroniarza
powiesz, że nazywasz się Laura Clark to od razu cię wpuszczą. No
tak, tylko mały problem, to taki, że musisz być Laurą. Ponieważ
ją w tym mieście zna każdy, a to dlatego, że jej tata jest jednym
z największych biznesmenów w Ameryce. I każdy chcę się z nią
przyjaźnić, ja Laurę znam odkąd skończyłyśmy 7 lat, tak samo
jak Lily, więc nikt mi nie może wmówić, że zadaję się z nią
tylko dlatego, że jest bogata. Bo większość siedmioletnich
dziewczynek, nie obchodzi, czy twoja koleżanka jest bogata, czy nie.
-
No to zaczynamy imprezę. - Lily uśmiechnęła się szyderco,
uniosła głowę i ruszyła na główny parkiet.
Nie
mam pojęcia, gdzie jest Justin, i czy w ogóle tutaj jest, ale sam
ten nastrój panujący w środku sprawia, że jeśli nie przyjdzie i
tak będzie to najlepsza noc w moim życiu. Wszystkie trzy zaczęłyśmy
tańczyć na środku parkietu i jakiś chłopak się do nas dołączył,
a potem jeszcze jeden i następny. Tak, że każda z nas miała
partnera do tańca, tylko, że tutaj ten taniec, ani trochę nie jest
cenzuralny.
Zanim
się obejrzałam, to wypiłam już chyba ze trzy drinki, tańczyłam
już chyba z połową chłopaków na imprezie. A Justin'a dalej nie
ma. Już zaczynałam myśleć, że nie przyjdzie, a dziewczyny cały
czas powtarzały, że po prostu się spóźnia, no bo nie umówiliśmy
się na dokładną godzinę. Ale jakoś nie przekonywały mnie.
Nagle
DJ wyłączył muzykę i mężczyzna stanął na małej scenie i
ogłosił, że ma niespodziankę dla wszystkich dzisiejszych
imprezowiczów, kilka osób buczało, że ma zejść ze sceny i mają
już włączyć muzykę, ale on mówił dalej. Powiedział coś, że
wystąpi jakaś przyszła gwiazda, pomyślałam sobie o jakieś
dziewczynie wyglądającej jak lalka barbie z toną tapety na twarzy.
Ale na scenę wszedł chłopak, miał na głowie kaptur i gitarę w
ręce. Usiadł na stołku, poprawił gitarę i ściągnął kaptur.
-
Ta piosenka będzie, dla pewnej wyjątkowej osoby, która jest wśród
was. -
Powiedział
do mikrofonu. A ja przepchałam się do samej sceny. Musiałam
zobaczyć go z bliska. Ponieważ nie wierzyłam własnym oczom.
Na
scenie siedział Justin, ten sam, który uratował mnie przed
Scooter'em, który zabrał mnie na plaże, ten sam który mnie
pocałował.
aaa bosko <3
OdpowiedzUsuńBoski
OdpowiedzUsuńKocham
OdpowiedzUsuńUbustwiam *o*
OdpowiedzUsuńOMG aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa~!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ~~~~~`~~
OdpowiedzUsuńś-w-i-e-t-n-e
OdpowiedzUsuń