„Because
I’m happy
Clap along if you feel like a room without a roof
Because I’m happy
Clap along if you feel like happiness is the truth
Because I’m happy
Clap along if you know what happiness is to you
Because I’m happy
Clap along if you feel like that’s what you want to do”
Clap along if you feel like a room without a roof
Because I’m happy
Clap along if you feel like happiness is the truth
Because I’m happy
Clap along if you know what happiness is to you
Because I’m happy
Clap along if you feel like that’s what you want to do”
Czasami
człowiek jest tak szczęśliwy, że nic, ani nikt nie może nam tego
szczęścia odebrać. Chce się krzyczeć, śmiać, skakać, wszystko
naraz. To szczęście przepełnia całe nasze ciało, nasze serce,
nasz mózg. Myśli się tylko o tym co daje man to szczęście. Żadne
złe wspomnienia nie potrafią zepsuć tych chwili, w których
człowiek jest szczęśliwy. Lecz jest jedna rzecz, która ma taką
niszczycielską siłę. Śmierć.
Po
wyjściu Justin'a postanowiłam pójść na strych, poszukać więcej
ubrań od mojej mamy. Znałam na strychu każdy kąt, nikt nie mógłby
mnie tutaj zamknąć bo znam nawet kilka tajemnych przejść do
innych pokoi. Sprawdzałam po kolei każde pudło, każdą skrzynie,
ale nie znalazłam tego czego szukałam. Na samym środku pokoju
leżało jakieś znajome pudełko. Nie wiedziałam skąd je znam,
powoli do niego podeszłam i je otworzyłam. W środku były zdjęcia
cała masa zdjęć. Całe szczęście odpłynęło nagle, a zastąpił
je smutek. Ja już nigdy nie chciałam oglądać tych zdjęcia. Moja
mama powiedziała, że je spali. Po co je tutaj schowała. Zrobiła
to specjalnie żebym je zobaczyła. Nienawidzę jej. Nienawidzę tych
fotografii. Nienawidzę dnia, w którym to się stało. I nagle
wszystko zaczęło pojawiać mi się w pamięci. Nasza wycieczka,
ognisko, alkohol, ja, ty, motor, jeleń, potem ciemność, krzyk i
dźwięk tłuczonego szkła, metalu, twoich kości.
-
Bridget!
Usłyszałam
wołanie mojej mamy, ale nie potrafiłam się poruszyć, nie
potrafiłam wydać z siebie żadnego dźwięku. Wpatrywałam się w
zdjęcie, które trzymałam w dłoni. Kciukiem głaskałam głowę
chłopaka z fotografii. Był taki szczęśliwy, uśmiechnięty, a
godzinę później, jego usta były wykrzywione w dziwny grymas.
Ciekła z nich strużka krwi, a ja nic nie mogłam na to poradzić,
nie mogłam nic zrobić.
-
Bridget! Gdzie ty jesteś?
Kolejne
wołanie mojej mamy. Ale ja dalej nie mogłam się ruszyć, jakbym
przeniosła się w czasie.
Siedziałam
wpatrując się w ogień, w gałęzie, które po kolei stawały w
płomieniach, a po chwili zostawała z nich tylko kupka proszku.
Poczułam, że ktoś owija swoje ręce na mojej talii, odwróciłam
głowę i spojrzałam prosto w twoje śliczne błękitne oczy.
Uśmiechnąłeś się do mnie i pomogłeś mi wstać. Wszyscy już na
nas czekali. Wsiadłam z tobą na twój motor, ruszyłeś, a ja
objęłam cię w pasie, żeby nie spaść.
Jechałeś
szybko, jak zawsze, ale dzisiaj to już przesadzałeś. Powiedziałam
ci zwolnij. Reszta została z tyłu. Ty tylko popatrzyłeś na mnie i
uśmiechnąłeś się. Jechałeś dalej, coraz szybciej. Próbowałam
się rozluźnić, ale nie mogłam. Czułam, że stanie się coś co
odmieni nasze życie. Nie myliłam się. Nagle na jezdnię, prosto
pod nasze koła, wbiegł jeleń. Próbowałeś hamować, straciłeś
panowanie nad motorem, krzyknęłam i zeskoczyłam z niego.
Usłyszałam huk. Dźwięk tłuczonego szkła, metalu i twoich kości.
Mi udało się uratować, ty zostałeś na motorze. Miałeś tylko 15 lat. Nie wiedziałam co robić. Przyjechała reszta. Szukaliśmy
ciebie. I znaleźliśmy, lecz nie chcę pamiętać tego jak
wyglądałeś. Wezwaliśmy pomoc. Zabrali cię. I już nigdy nie
oddali.
-
Bridget! - Moja mama zawołała po raz trzeci i weszła na strych. -
O tu jesteś.
Popatrzyła
na mnie a następnie na pudło leżące przede mną. Podeszła do
mnie i mocno mnie przytuliła.
-
Kochanie, już się tym nie przejmuj. To było dawno. Jace na pewno
by chciał, żebyś była szczęśliwa.
Ale
jak mogę być szczęśliwa. Jechaliśmy na tym samy motorze. Mi się
nic nie stało, myślałam tylko o sobie, zeskoczyłam, zamiast
zostać z nim. Ale mogłam mu powiedzieć, żeby też skoczył. Ja
przeżyłam, on nie.
********************************************************************
Więc
długo mnie nie było. Nie miałam weny twórczej, ale wy jakoś
strasznie nie tęskniliście. Tak przed świętami trochę zasmucam
tym rozdziałem. Jak myślcie kim był Jace, i kim był dla Bridget.
A jeszcze jedno WESOŁYCH ŚWIĄT. <3
CZYTASZ
= KOMENTUJESZ
Cudne <3
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 Misia pisz dalej :*
OdpowiedzUsuńBoże straszne ale nie przestawaj pisać ;3
OdpowiedzUsuńDziecko masz talent *-*
OdpowiedzUsuńCzemu tak długo musimy czekać? Pisz troszkę szybciej <3
OdpowiedzUsuńKocham
OdpowiedzUsuńSzczerze? To jest chyba najlepszy rozdział jaki do tej pory napisałaś. Nie musiałam słuchać przy tym muzyki, że wczuć się w to co się dzieję. Wystarczyła odrobina ciszy. Najlepszy.
OdpowiedzUsuńZajebiste <3
OdpowiedzUsuńświetne ! <3
OdpowiedzUsuń