Czasami nasze życie wydaje się idealne... Racja wydaje, ponieważ nigdy nie będzie idealne

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 16

Ale to niemożliwe. Stałam tak mierząc go wzrokiem. On stał przede mną, żywy.
- Jak to możliwe? Przecież ty …
- Nie żyłeś. - Dokończył za mnie. - Żyłem i żyje dalej. Ja ci wszystko wytłumaczę tylko mnie posłuchaj.
Usiadłam na fotelu obok mojej mamy i wpatrywałam się w Jace siedzącego przede mną. Cały czas miałam wrażenie, że to sen z którego się zaraz obudzę.
- No słucham. Czekam na wyjaśnienia. - Powiedziałam to tak spokojnym tonem, że aż zaczęłam się zastanawiać czy naprawdę ja to powiedziałam.
- Bridget ja tak naprawdę nigdy nie umarłem, kazałem rodzicom ci tak powiedzieć tylko dlatego, że nie chciałem, żebyś mnie odwiedzała w tym czasie kiedy byłem w szpitalu. - Jace powiedział to na jednym tchu.
Czy ja dobrze słyszę?
- Nie chciałeś, żebym cię odwiedzała?! - Prawie krzyknęłam.
- Wyglądałem strasznie, miałem złamaną prawą nogę, lewą rękę i przesuniętą szczękę - Gdy to powiedział dotknął blizny na swoim policzku, szła od ust do ucha. - To blizna po operacji, musieli mi ją nastawić.
Na same słowo, operacja, przeszedł mnie dreszcz. Lecz to nie ostudziło mojego gniewu. Wstałam i podeszłam do niego.
- Wolałeś, żebym żyła ze świadomością, że nie żyjesz, żebym się zadręczała tym, że to moja wina. Jesteś strasznym egoistycznym dupkiem, nienawidzę cię.
Jace wstał i chciał mnie przytulić, ale ja odsunęłam się i zaczęłam bić go pięściami w klatkę piersiową. Moje uderzenia dla niego to nic, złapał mnie za nadgarstki i próbował uspokoić.
- Nienawidzę cię, nienawidzę, nienawidzę. - Krzyczałam w kółko.
Aż w końcu mój gniew przerodził się w smutek, przytuliłam się mocno do Jace i rozpłakałam. Nie było go 4 lata, były to najgorsze lata mojego życia, ale teraz kiedy wiem, że on żyje, że on wcale nie umarł, wszystko wydaje się jakieś lepsze, piękniejsze, wspanialsze. Przez chwilę poczułam się jak w wieku 13 lat. Jace przyszedł do mojego domu z bukietem róż w ręce i zapytał się mnie czy będę jego dziewczyną. Bez chwili zastanowienia rzuciłam mu się na szyje i pocałowałam.
Jace zaśmiał się wtedy i uznał, że oznacza to „tak”.
- Nie płacz. Jestem przy tobie i już nigdy nie opuszczę. - Powiedział Jace, ale już ten w teraźniejszości.
Dalej nie docierało do mnie, że on naprawdę żyje. Bałam się, że w każdej chwili mogę się obudzić i on zniknie. Jeszcze mocniej się do niego przytuliłam upewniają się, że to na pewno prawda.
Nie wiem ile czasu tak staliśmy wtuleni w siebie, ale chciałam, żeby ta chwila nigdy się nie kończyła.
Jace pocałował mnie w czoło i powiedział.
- Znowu jesteśmy razem.
Teraz dotarła do mnie jedna ważna sprawa. Szybko odsunęłam się od niego.
- Jace ja...
Przerwało mi pukanie do drzwi. Mama poszła odtworzyć. Gdy wróciła do salonu, szła za nią pewna osoba. Justin zatrzymał się w drzwiach i patrzył to na mnie to na Jace'a.
Dwóch chłopaków, których kocham w jednym pomieszczeniu naraz. To może być straszne.
- Bridget, kto to jest? - Zapytał Jace.
- Mógłbym zapytać o to samo. - Odpowiedział mu chłodno Justin.
- Jestem jej chł...
- Przyjacielem. - W ostatniej chwili zdążyłam przerwać Jace'owi zanim powiedział to słowo do końca.
Podeszłam do Justin'a i pocałowałam go w usta. Kocham Jace i nigdy nie przestanę, ale teraz jestem z Justin'em.
Gdy zobaczyłam spojrzenie Jace, moje serce pękło na tysiąc kawałków. Widziałam w nim smutek, żal, a nawet złość.
- No tak, nie żyłem. Znalazłaś sobie nowego chłopaka. - Warknął i ruszył w kierunku drzwi.
- Jace, ale co ja miałam zrobić? Powiedzieli mi, że nie żyjesz. To co miałam całymi dniami nie wychodzić z domu i płakać do poduszki?
Zadziałało zatrzymał się i spojrzał mi prosto w oczy. Zauważyłam w nich łzy.
- Nie wiem przepraszam. Co ja sobie myślałem. Że tak po prostu tutaj wrócę, a ty od razu rzucisz mi się w ramiona i będziemy żyli długo i szczęśliwie.
Spuścił głowę, a pojedyncze łzy kapały na podłogę.
Poczułam jak ktoś pcha mnie lekko w stronę Jace. Odwróciłam głowę i zauważyłam jak Justin uśmiecha się do mnie zachęcająco. Każdy normalny chłopak wściekł by się na Jace, ale nie Justin on jest inny i za to go kocham.
Otarłam kciukiem łzę z policzka Jace'a. On tylko popatrzył na mnie zdezorientowany. Nie dziwię mu się.
- To że mam chłopaka nie oznacza, że nie mogę się z tobą widywać. Możemy być przyjaciółmi. Tak jak kiedyś.
Twarz Jace'a jakby pojaśniała.
- Nowa osoba w naszym gronie nie zaszkodzi. - Justin stanął obok mnie i wyciągnął rękę w stronę Jace'a. Ten ją uścisnął i uśmiechnął się szczerze.

ღღღ

- Całkiem fajny ten twój kolega. - Powiedział Justin, gdy drzwi zamknęły już się za Jace'em i jego rodzicami. - Ale teraz mi to wszystko wyjaśnij.
Po kolei zaczęłam wszystko tłumaczyć, opowiedziała mu o Jace'ie, o tym że był moim chłopakiem, o wypadku, o tym, że jego rodzice powiedzieli mi, że on umarł, a tak naprawdę żył i był w szpitalu o tym, że uważałam jego śmierć za swoją winę i o tym, że dzisiaj zobaczyłam go po raz pierwszy od 4 lat. Nie ma to jak zobaczyć osobę, którą uważa się za zmarłą.
Justin słuchał uważnie, ale się nie odzywał. Gdy skończyłam mówić on przytulił mnie mocno i powiedział.
- Czemu wcześniej mi nie powiedziałaś. Przecież bym ci pomógł?
- Chciałam, ale nie potrafiłam.
Wiem, że na Justin'a zawsze mogę liczyć, tak samo jak kiedyś na Jace. Mam nadzieję, że jego powrót nie zepsuje moich relacji z Justin'em.
Czemu on nie mógł przyjechać jakieś 2 tygodnie wcześniej. Wtedy jeszcze nie byłam z Jus'em i wszystko było by łatwiejsze.
Jestem ciekawa reakcji Lily i Laury gdy zobaczą jutro Jace w szkole, ogólnie jestem ciekawa reakcji całej szkoły. Chociaż tal naprawdę nikt oficjalnie nie wiedział, że on nie żył, ale pewnie takie plotki były. Zawsze są.
- A właśnie, przecież za tydzień są twoje urodziny. Planujesz jakąś super imprezę? - Justin odsunął się ode mnie i poruszał teatralnie brwiami. Jestem mu wdzięczna, że postanowił zmienić temat naszej rozmowy.
- Pewnie Lily i Laura już coś wymyśliły.
Jak zawsze” pomyślałam. One zawsze planują jakąś niespodziankę. I zawsze jest to co innego. Ciekawe czym zaskoczą mnie w tym roku.

********************************************************************
Dedykuję ten rozdział moim przyjaciółką, które zawsze narzekają, że za długo piszę. Macie i się cieszcie :D

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

11 komentarzy: