Ale
to niemożliwe. Stałam tak mierząc go wzrokiem. On stał przede
mną, żywy.
-
Jak to możliwe? Przecież ty …
-
Nie żyłeś. - Dokończył za mnie. - Żyłem i żyje dalej. Ja ci
wszystko wytłumaczę tylko mnie posłuchaj.
Usiadłam
na fotelu obok mojej mamy i wpatrywałam się w Jace siedzącego
przede mną. Cały czas miałam wrażenie, że to sen z którego się
zaraz obudzę.
-
No słucham. Czekam na wyjaśnienia. - Powiedziałam to tak spokojnym
tonem, że aż zaczęłam się zastanawiać czy naprawdę ja to
powiedziałam.
-
Bridget ja tak naprawdę nigdy nie umarłem, kazałem rodzicom ci tak
powiedzieć tylko dlatego, że nie chciałem, żebyś mnie odwiedzała
w tym czasie kiedy byłem w szpitalu. - Jace powiedział to na jednym
tchu.
Czy
ja dobrze słyszę?
-
Nie chciałeś, żebym cię odwiedzała?! - Prawie krzyknęłam.
-
Wyglądałem strasznie, miałem złamaną prawą nogę, lewą rękę
i przesuniętą szczękę - Gdy to powiedział dotknął blizny na
swoim policzku, szła od ust do ucha. - To blizna po operacji,
musieli mi ją nastawić.
Na
same słowo, operacja, przeszedł mnie dreszcz. Lecz to nie ostudziło
mojego gniewu. Wstałam i podeszłam do niego.
-
Wolałeś, żebym żyła ze świadomością, że nie żyjesz, żebym
się zadręczała tym, że to moja wina. Jesteś strasznym
egoistycznym dupkiem, nienawidzę cię.
Jace
wstał i chciał mnie przytulić, ale ja odsunęłam się i zaczęłam
bić go pięściami w klatkę piersiową. Moje uderzenia dla niego to
nic, złapał mnie za nadgarstki i próbował uspokoić.
-
Nienawidzę cię, nienawidzę, nienawidzę. - Krzyczałam w kółko.
Aż
w końcu mój gniew przerodził się w smutek, przytuliłam się
mocno do Jace i rozpłakałam. Nie było go 4 lata, były to
najgorsze lata mojego życia, ale teraz kiedy wiem, że on żyje, że
on wcale nie umarł, wszystko wydaje się jakieś lepsze,
piękniejsze, wspanialsze. Przez chwilę poczułam się jak w wieku
13 lat. Jace przyszedł do mojego domu z bukietem róż w ręce i
zapytał się mnie czy będę jego dziewczyną. Bez chwili
zastanowienia rzuciłam mu się na szyje i pocałowałam.
Jace
zaśmiał się wtedy i uznał, że oznacza to „tak”.
-
Nie płacz. Jestem przy tobie i już nigdy nie opuszczę. -
Powiedział Jace, ale już ten w teraźniejszości.
Dalej
nie docierało do mnie, że on naprawdę żyje. Bałam się, że w
każdej chwili mogę się obudzić i on zniknie. Jeszcze mocniej się
do niego przytuliłam upewniają się, że to na pewno prawda.
Nie
wiem ile czasu tak staliśmy wtuleni w siebie, ale chciałam, żeby
ta chwila nigdy się nie kończyła.
Jace
pocałował mnie w czoło i powiedział.
-
Znowu jesteśmy razem.
Teraz
dotarła do mnie jedna ważna sprawa. Szybko odsunęłam się od
niego.
-
Jace ja...
Przerwało
mi pukanie do drzwi. Mama poszła odtworzyć. Gdy wróciła do
salonu, szła za nią pewna osoba. Justin zatrzymał się w drzwiach
i patrzył to na mnie to na Jace'a.
Dwóch
chłopaków, których kocham w jednym pomieszczeniu naraz. To może
być straszne.
-
Bridget, kto to jest? - Zapytał Jace.
-
Mógłbym zapytać o to samo. - Odpowiedział mu chłodno Justin.
-
Jestem jej chł...
-
Przyjacielem. - W ostatniej chwili zdążyłam przerwać Jace'owi
zanim powiedział to słowo do końca.
Podeszłam
do Justin'a i pocałowałam go w usta. Kocham Jace i nigdy nie
przestanę, ale teraz jestem z Justin'em.
Gdy
zobaczyłam spojrzenie Jace, moje serce pękło na tysiąc kawałków.
Widziałam w nim smutek, żal, a nawet złość.
-
No tak, nie żyłem. Znalazłaś sobie nowego chłopaka. - Warknął
i ruszył w kierunku drzwi.
-
Jace, ale co ja miałam zrobić? Powiedzieli mi, że nie żyjesz. To
co miałam całymi dniami nie wychodzić z domu i płakać do
poduszki?
Zadziałało
zatrzymał się i spojrzał mi prosto w oczy. Zauważyłam w nich
łzy.
-
Nie wiem przepraszam. Co ja sobie myślałem. Że tak po prostu tutaj
wrócę, a ty od razu rzucisz mi się w ramiona i będziemy żyli
długo i szczęśliwie.
Spuścił
głowę, a pojedyncze łzy kapały na podłogę.
Poczułam
jak ktoś pcha mnie lekko w stronę Jace. Odwróciłam głowę i
zauważyłam jak Justin uśmiecha się do mnie zachęcająco. Każdy
normalny chłopak wściekł by się na Jace, ale nie Justin on jest
inny i za to go kocham.
Otarłam
kciukiem łzę z policzka Jace'a. On tylko popatrzył na mnie
zdezorientowany. Nie dziwię mu się.
-
To że mam chłopaka nie oznacza, że nie mogę się z tobą widywać.
Możemy być przyjaciółmi. Tak jak kiedyś.
Twarz
Jace'a jakby pojaśniała.
-
Nowa osoba w naszym gronie nie zaszkodzi. - Justin stanął obok mnie
i wyciągnął rękę w stronę Jace'a. Ten ją uścisnął i
uśmiechnął się szczerze.
ღღღ
-
Całkiem fajny ten twój kolega. - Powiedział Justin, gdy drzwi
zamknęły już się za Jace'em i jego rodzicami. - Ale teraz mi to
wszystko wyjaśnij.
Po
kolei zaczęłam wszystko tłumaczyć, opowiedziała mu o Jace'ie, o
tym że był moim chłopakiem, o wypadku, o tym, że jego rodzice
powiedzieli mi, że on umarł, a tak naprawdę żył i był w
szpitalu o tym, że uważałam jego śmierć za swoją winę i o tym,
że dzisiaj zobaczyłam go po raz pierwszy od 4 lat. Nie ma to jak
zobaczyć osobę, którą uważa się za zmarłą.
Justin
słuchał uważnie, ale się nie odzywał. Gdy skończyłam mówić
on przytulił mnie mocno i powiedział.
-
Czemu wcześniej mi nie powiedziałaś. Przecież bym ci pomógł?
-
Chciałam, ale nie potrafiłam.
Wiem,
że na Justin'a zawsze mogę liczyć, tak samo jak kiedyś na Jace.
Mam nadzieję, że jego powrót nie zepsuje moich relacji z
Justin'em.
Czemu
on nie mógł przyjechać jakieś 2 tygodnie wcześniej. Wtedy
jeszcze nie byłam z Jus'em i wszystko było by łatwiejsze.
Jestem
ciekawa reakcji Lily i Laury gdy zobaczą jutro Jace w szkole,
ogólnie jestem ciekawa reakcji całej szkoły. Chociaż tal naprawdę
nikt oficjalnie nie wiedział, że on nie żył, ale pewnie takie
plotki były. Zawsze są.
-
A właśnie, przecież za tydzień są twoje urodziny. Planujesz
jakąś super imprezę? - Justin odsunął się ode mnie i poruszał
teatralnie brwiami. Jestem mu wdzięczna, że postanowił zmienić
temat naszej rozmowy.
-
Pewnie Lily i Laura już coś wymyśliły.
„Jak
zawsze” pomyślałam. One zawsze planują jakąś niespodziankę. I
zawsze jest to co innego. Ciekawe czym zaskoczą mnie w tym roku.
********************************************************************
Dedykuję
ten rozdział moim przyjaciółką, które zawsze narzekają, że za
długo piszę. Macie i się cieszcie :D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Boskiee *_*
OdpowiedzUsuńNo wreszcie ;* zarąbisty ♥
OdpowiedzUsuńSmutne, Jace jest teraz biedny :c ale tak wgl to jest super <3
OdpowiedzUsuńSuper misiek <3 ekstra, boze smutne ja nwm jak bym się zachowała w takiej sytuacji <3
OdpowiedzUsuńAwww jaki sweet Jus....
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz :*
OdpowiedzUsuńZajebiste oh hahahaah serio mówię, nie mam konta ale lipa :( ale swietne :*
OdpowiedzUsuńO M G Help !
OdpowiedzUsuńGENIALNY ! <3 CZEKAM NA NN :*
OdpowiedzUsuń<3 kocham
OdpowiedzUsuńBoooooskie !!
OdpowiedzUsuń