Czasami nasze życie wydaje się idealne... Racja wydaje, ponieważ nigdy nie będzie idealne

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 18

Zrobiło mi się jednocześnie gorąco i zimną. Czy Justin'owi chodzi o to, o czym właśnie myślę. Już chciałam się zapytać co to za prezent, ale podszedł do nas Jace. Justin odsunął się ode mnie pozwalając chłopakowi mnie przytulić i złożyć życzenia. Jace wręczył mi do ręki małe pudełeczko, po czym uśmiechnął się i odszedł. Za nim kolejne osoby podchodziły do mnie i składały mi życzenia, jednocześnie dając mi prezenty. Było ich już tyle, że nie mieściły mi się one w dłoniach i musiałam zacząć układać je na najbliższym stoliku.
I tak minęło 15 minut odkąd weszłam do domu mojego chłopaka. Gdy już każdy z obecnych gości przywitała się ze mną (połowy osób, albo nie znałam, albo kojarzyłam tylko z widzenia ze szkoły), podeszły do mnie Lily i Laura z chytrymi uśmieszkami na twarzy. Wiedziałam, że to ubieranie sukienek w łazience musiało mieć jakiś powód.
- Jak się podoba?
- Jak zawsze jest bosko. Wy musicie chyba otworzyć własną firmę urządzającą przyjęcia. - Uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam na środek salonu Justin'a, który teraz służył za parkiet.
Zaczęłam tańczyć, moje przyjaciółki już po chwili były obok mnie. Potem dołączały kolejne osoby i kolejne i kolejne. Wszyscy tańczyli, śmiali się i śpiewały razem z wokalistą z obecnie lecącej piosenki. Ja również zaczęłam śpiewać, chociaż rzadko to robię, ale dzisiaj jest najważniejszy dzień w moim życiu, więc czasem trzeba robić coś czego się boimy.
No właśnie trzeba to robić.
Przestałam tańczyć i podeszłam do DJ'a prosząc go, żeby na chwilę wyłączył muzykę. Gdy to zrobił spojrzenia wszystkich osób były skierowane w moją stronę. Trochę mnie to przeraziło, ale już po chwili wróciła moja pewność siebie. Podeszłam do fortepianu, które było ustawione w rogu salonu, tuż obok kominka. Usadowiłam się wygodnie na fotelu, oprałam palce lekko na klawiszach i zaczęłam grać melodie tak dobrze mi znaną, a nigdy przez nikogo nie słyszaną. Lubie pisać piosenki sama dla siebie. Układam je a potem chowam w swojej pamięci. To mnie odpręża. Mam piosenki na każdy mój humor, pisałam gdy byłam zła, szczęśliwa, zakochana.
Tą piosenkę zaczęłam pisać po wypadku Jace'a, ale skończyłam ją niedawno. Skończyłam ją, gdy poznałam Justin'a.
Śpiewałam nie zwracając uwagi na wszystkie osoby dookoła mnie, byłam tylko ja i moja muzyka.
Gdy skończyłam i rozejrzałam się po gościach, wszyscy stali w milczeniu mierząc mnie wzrokiem. Wciągnęłam powietrze i już chciałam uciekać, bo myślałam, że nikomu się nie spodobało, gdy nagle wszyscy zaczęli klaskać i wołać „bis”. Otworzyłam usta ze zdumienia. Justin stał z tyłu i się uśmiechał, po prostu uśmiechał. Ale ten uśmiech dał mi więcej satysfakcji niż wszystkie oklaski razem wzięte.

ღღღ
- Dzięki, że przyszliście.
Stałam z Justin'em przy drzwiach wejściowych i żegnaliśmy po kolei wszystkich wychodzących gości.
To było najwspanialsze przyjęcie urodzinowe jakie mogłam sobie wyobrazić. Było dopiero po północy, ale już wszyscy wychodzą ponieważ Justin chce dać mi mój prezent. Nie wiem jak mam się zachowywać, jeśli to to o czym myślę, to... Nawet nie wiem jak mam to ubrać w słowa. O boże.
- A ty nie idziesz. - Zapytała Laura, gdy już jako ostatnia opuszczała dom Justin'a.
Ja tylko uśmiechnęłam się do niej porozumiewawczo, a ona odwzajemniła mój uśmiech i wyszła.
- To co teraz robimy? - Zapytałam odwracając się w stronę chłopaka stojącego obok mnie. Justin uśmiechnął się szyderczo, bez słowa wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów prowadzących na 1 piętro. Wbiegliśmy do jego pokoju, a on zamknął za nami drzwi. Podszedł do mnie i przycisnął swoje usta do moich. Mogłabym całować go 24h na dobę. To jest jak narkotyk. Powoli się cofałam idąc w stronę łóżka Justin'a. Chłopak popchnął mnie gdy znajdowałam się już na tyle blisko by bezpiecznie na nie upaść. Justin całował z coraz większym pożądaniem. Jednym zwinnym ruchem ściągnął swoją koszulkę i rzucił ją w jakiś odległy kąt pokoju. Jeździł rękami po moim ciele, co wywołało dreszcze na mojej skórze. Uśmiechnęłam się między pocałunkami do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Powoli zaczął podnosić moją sukienkę w górę, najpierw odsłaniając moje nogi, potem brzuch a na końcu ściągnął mi ją przez głowę. Przez chwilę mierzył moje ciało wzrokiem po czym z powrotem przyległ do moich ust. Chciałam rozpiąć mu rozporek, ale złapał moje dłonie i szepnął mi do ucha.
- Najpierw musimy coś znaleźć. Ty zajrzyj do tej szafki po prawej, a ja zobaczę w lewej.
Posłusznie podniosłam się na łokciach i pochyliła do jego szafki nocnej, zapaliłam lampkę i odsunęłam pierwszą szufladę. Leżała w niej tylko zwykła, mała koperta z moim imieniem napisanym na środku. Wyciągnęłam ją z szuflady i otworzyłam. Na widok tego co zobaczyłam w środku, zaniemówiłam. Odwróciłam się w stronę Justin'a i rzuciłam się mu na szyje. Jego prezentem dla mnie nie był sex, ale coś piękniejszego, (chociaż sex z Justin'em brzmi całkiem dobrze). W kopercie znalazłam 2 bilety lotnicze... Do Paryża. Zawsze chciałam pojechać do Paryża, do miasta miłości. A jeszcze bardziej chciałam jechać tam z osobą, która obecnie leży pode mną... Z osobą, którą kocham ponad życie.

********************************************************************
No i proszę! Tak wiem, że długo trzymałam was w niepewności. Przepraszam, ale miałam 4 sprawdziany i kartkówkę w tym tygodniu. Ale już jest.

P.s. Jakby ktoś narzekał, że nie opisałam ich sex'u to tutaj jeszcze tego nie zrobili do końca. Tak więc bez pretensji proszę <3

7 komentarzy: