-
Kochanie wstawaj – Usłyszałam głos mojej mamy za drzwi. Tak ona
zawsze musi mnie budzić do szkoły ponieważ moje budziki są za
słabe. Usłyszy je moja mama z drugiego końca domu, a ja nie.
-
Dobrze wstaję – Podniosłam się z mojego łóżka i podeszłam do
mojej szafy. Co dzisiaj założyć? Wiem! Wyjęłam moje czerwone
rurki w czarną kratę (Kocham je) i czarną bluzkę z napisem „Music
is my boyfriend”. I weszłam do łazienki. Mimo że mieszkam tylko
z mamą i tak mamy osobne łazienki.
Po
10 minutach zeszłam na dół do kuchni, gdzie przywitała mnie moja
mama szerokim uśmiechem.
-
Zrobiłam ci tosty. Wyciągnij sobie z szafki co chcesz, dżem czy
nutelle- Oznajmiła. No oczywiście, że nutelle! Uwielbiam jeść
nutelle. Mogę ją pochłaniać. Nutella! Tak wiem mam obsesję na
punkcie nutelli.
-
Co ty taka rozradowana?- Mama spojrzała na mnie podejrzliwie.
-
A czemu mam być smutna? Cieszę się życiem. – Uśmiechnęłam
się do niej szeroko i zaczęłam smarować moje tosty.
Gdy
skończyłam śniadanie pobiegłam do mojego pokoju po moją torbę i
telefon. Pożegnałam się z mamą, ubrałam moją kurtkę dżinsową,
czarne vansy i byłam gotowa do wyjścia.
-
Podwieźć cię? - Mama stanęła w drzwiach kuchni z szmatką w
ręce.
-
Nie dzięki pojadę autobusem – Ostatni raz się do niej
uśmiechnęłam i wyszłam z domu. Przystanek jest dość blisko. Ale
dziwiło mnie to, że nie widziałam po drodze ani jednej żywej
duszy. Dziwne!? Stałam na przystanku i czekałam na mój autobus.
Gdy usłyszałam jakieś ciche kroki, ale nie ludzkie tylko bardziej
jakiegoś zwierzaka. Spojrzałam w kierunku odgłosów i zobaczyłam
wielkiego czarnego psa, z pianą cieknącą z pyska. Nienawidzę
psów, a zwłaszcza takich z wścieklizną. Stałam spokojnie nie
wykonując żadnych gwałtownych ruchów. Może sobie pójdzie.
Ale
on zaczął się do mnie zbliżać. Fuck! Był coraz bliżej, gdy na
przystanek podjechał mój autobus. Szybko do niego wsiadłam, nie
oglądając się nawet na tego strasznego psa. Kierowca zamknął
drzwi, a to straszydło tylko stało na przystanku i szczekało jak
najęte. Huu. Ulżyło mi.
Wysiadłam
na przystanku przed nasza szkoła i ruszyłam parkingiem do głównego
wejścia. Wokół siebie słyszałam same szepty, ale nie zwracałam
na nie uwagi. Rozglądałam się za dobrze mi już znanym autem
Justin'a. Teraz chciałam tylko zobaczyć jego piękny uśmiech,
czekoladowe oczy i zawsze idealnie ułożone włosy.
Czy
można się zakochać w chłopaku po niecałym tygodniu znajomości?
-
Hej laska ile bierzesz za godzinę? - Usłyszałam czyjś krzyk za
mną. Szybko się obróciłam, a za mną stała grupka chłopaków z
bananami na twarzy.
-
Słucham? - Patrzyłam na nich zdezorientowana.
-
Nie słucham, bo cię wyrucham. A sory i tak to zrobię! - Odezwał
się inny chłopak z tej „bandy”. A wyraz mojej twarzy zmienił
się z zdziwionej na złą.
-
O co wam do cholery chodzi? - Wrzasnęłam tak, że większość osób
stojących na parkingu spojrzała w moją stronę.
-
Bridget! Chodź tutaj. - Laura i Lily stały na schodach przed
wejściem do szkoły i patrzyły na mnie z żalem w oczach. O co
wszystkim dzisiaj chodzi?
Szybko
do nich pobiegłam, chciałam się już uwolnić od tych palantów.
Lily mocno mnie przytuliła, a zaraz po niej Laura i tak stałyśmy
przed drzwiami w jednym wielkim uścisku.
-
No dobra koniec tych czułości i dowiem się w końcu o co wszystkim
dzisiaj chodzi? - Uwolniłam się od nich i czekałam na jakieś
wyjaśnienia.
-
No... bo... - Zaczęła Lily- Scooter powiedział wszystkim, że
wynajął cię na imprezę jako swoją „towarzyszkę” i jesteś
ciałkiem niezła w te klocki – Dokończyła na jednym tchu.
Moja
szczęka opadła mi do kolan, a ja patrzyłam na moją przyjaciółkę
jakby mówiła po chińsku.
Mój
umysł przetwarzał właśnie zdobyte informację. A więc taką
zemstę wymyślił sobie Scooter. A słaba. Ja już mu pokarzę.
Natychmiast się uśmiechnęłam i ruszyłam przez wejście wzdłuż
całego szkolnego korytarza w stronę do mojej szafki.
Lily
i Laura bez słowa szły za mną. Wszyscy uczniowie naszej szkoły
patrzyli na mnie jak na dziwkę, którą zrobił mnie Scooter.
Spokojnie na przerwie obiadowej zobaczymy kto będzie się wtedy
śmiał. Wyjęłam potrzebne mi książki i jak nigdy nic ruszyłam
do swojej klasy.
***
I
czas zacząć mój wielki plan. Weszłam na stołówkę pewna siebie
z wysoko uniesioną głową. Bardzo dobrze wiem gdzie Scooter siedzi
i od razu ruszyłam w tamtą stronę. Wszystkie spojrzenia były
skierowane na mnie. I tak ma być.
Usiadłam
na stoliku naprzeciwko Scooter'a, a on spojrzał na mnie na początku
nie pewnie. Jednak po chwili zrobił równie pewną minę jak moją.
-
No hej skarbie – Uśmiechnęłam się do niego szyderczo i
przejechałam opuszkami palców po jego policzku.
-
No cześć kicia – Scooter położył swoją dłoń na moim udzie.
Mój pierwszy odruch był taki, żeby ją odepchnąć, ale wtedy mój
plan by się nie udał.
-
To może powtórzymy sobotni wieczór? - Moja dłoń zjechała niżej
do jego szyi.
-
Bardzo chętnie – Przybliżył swoją twarz tak blisko mojej, że
dzieliły je tylko centymetry.
-
Okey – Machnęłam rękami i wstałam ze stolika. Ruszyłam na
środek stołówki krzycząc i gestykulując rękami.
-
No to ty teraz do mnie podejdź złap mnie w pasie i żuć mnie na
ten stolik. Posłuży nam za łóżko. Potem całuj mnie jak nie
normalny, a ja kopnę cię prosto w jaja i zwijaj się z bólu przez
kolejne 10 minut. - Gdy skończyłam już opowiadanie prawdziwej
historii z sobotniego wieczoru, oczy wszystkich gapiów nie były
skierowane na mnie tylko na czerwonego jak burak Scooter'a. Ha i co
ze mną się nie zadziera.
Justin
-
Co się dzieję – Wszedłem na stołówkę i podszedłem do Lily i
Laury.
-
Bridget robi pośmiewisko ze Scooter'a po tym jak naopowiadał całej
szkole, że ona jest dziwką i wynajął ją sobie na imprezę.
Gdy
tylko pomyślałem o tej imprezie przypomniałem sobie Bridget
pędzącą prosto na mnie. A potem naszą zabawę na plaży. A jednak
ta dziewczyna też ma swój ostry charakterek. Chwila!? Co!? Nazwał
ją dziwką?! O ja mu pokażę.
-
A ja kopnę cię prosto w jaja i zwijaj się z bólu przez kolejne 10
minut. - Usłyszałem tylko końcówkę jej „przemowy”, ale i tak
znam cały jej początek więc postanowiłem jej pomóc.
-
Bridget, a ja gdzie mam stać, tu może być? No to teraz biegnij, ja
cię złapię, zatrzymam i razem odjedziemy moim samochodem. - Stałem
z otwartymi ramionami jakieś 3 metry od Bridget, a ta śmiała się
i pobiegła prosto na mnie. Wpadła mi w ramiona i mocną ją
przytuliłem. Przez tłum na stołówce przebiegło głośne
„Oooooooo jacy oni słodcy”.
Schowałem
głowę w jej włosach, a ona swoją w zagłębieniu mojej szyi.
Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, po pewnym czasie usłyszałem
ciężkie kroki i ktoś oderwał ode mnie Bridget. Scooter przerzucił
ją sobie przez ramię i zmierzał do wyjścia ze stołówki. Od razu
pobiegłem za nim, ale jego kumple mnie zatrzymali. Nagle poczułem
ostry ból z tyłu głowy... i ciemność.
Boskie jak zawsze <3 ;****
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3 kocham twoj blog <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńBoże suuuuuper ;*
OdpowiedzUsuńPisz pisz
OdpowiedzUsuńDawaj mała pisz dalej!!!!!
OdpowiedzUsuńWiększe motylki :)
OdpowiedzUsuńoooooooooo <3
OdpowiedzUsuń